- Zapowiada się piękny dzień - pomyślała, wdychając świeże poranne powietrze i z uśmiechem na twarzy wyszła z pokoju. Zbiegła po schodach, a jej kasztanowe włosy podskakiwały z każdym jej krokiem.
Zapukała do pokoju siostry. Nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi, weszła do pomieszczenia. Podeszła do łóżka siostry i lekko nią potrząsając zawołała:
- Petunio wstawaj! - Dziewczyna odburknęła coś, po czym przykryła głowę z powrotem kołdrą.
- Wstawaj! Jest już dziewiąta!
- Po co u licha zrywasz mnie z łóżka o takiej porze? Przecież są wakacje. - Powiedziała siadając na łóżku.
Lily energicznym ruchem odsłoniła zasłony.
- Spójrz jaka piękna pogoda! - Zawołała z uśmiechem.
Petunia Evans spojrzała na nią ze znudzeniem. Nie podzielała entuzjazmu jej o rok młodszej siostry. Lily zawsze ją denerwowała i nie dawała jej spokoju, jednak bardzo ją kochała. Za dwa tygodnie kończą się wakacje, a ona wciąż musiała zajmować się siostrą. Spojrzała na nią z ukosa. Dziewczynka stała przy jej łóżku z szerokim uśmiechem na twarzy. Petunia westchnęła i powoli wstała. Po dziesięciu minutach gdy była już całkowicie ubrana, doszedł do niej zapach jajecznicy z bekonem. Najwyraźniej rodzice już wstali i zeszli na dół.
***
Lily poczuła jak burczy jej w brzuchu, po czym szybko się ubrała i uśmiechając się pobiegła do kuchni, gdzie przywitali ją roześmiani rodzice.
Mama dziewczynki, trzydziestotrzyletnia Mary Evans była wysoką, szczupłą i miłą, rudowłosą kobietą, o łagodnej twarzy i błękitnych oczach. To po niej Lily odziedziczyła piękne kasztanowe włosy. Natomiast ojciec dziewczynki był wysokim trzydziestopięcioletnim mężczyzną o sportowej budowie ciała i miłych rysach. Miał na imię William. Jego zielone oczy były prawie identyczne jak u młodszej córki. Miał brązowe włosy, które zawsze były starannie przystrzyżone.
Po chwili po schodach zeszła Petunia. Teraz już z jej twarzy zniknął grymas niezadowolenia, a na jego miejscu pojawił się delikatny uśmiech. Najwyraźniej ładna pogoda oraz zapach unoszący się z kuchni sprawiły, że jej poranny zły nastrój gdzieś się ulotnił. Po chwili cała rodzina siedziała przy stole jedząc jajecznicę i popijając świeży sok pomarańczowy. Nic nie wskazywało na to, że ten dzień może przynieść jakieś nieoczekiwane zdarzenia.
Mam nadzieję, że ta skromna próbka mojej twórczości, spodobała się wam.
Pozdrawiam i życzę Wam miłego czytania. :)
~ Meg
Hej, rozdział pierwszy bardzo, bardzo fajny. Będziesz opisywać losy Lily od pierwszej klasy? Wnioskuję tak dlatego, że to pierwszy rozdział, a nie prolog, ale może potem skoczysz z akcją... A jeśli nie, to to bardzo ambitnie- mnie by się na pewno nie chciało :D.
OdpowiedzUsuńPiszesz płynnie, ciekawie i chociaż fragment tekstu był stosunkowo krótki, mnie zdążył oczarować *_*. Obiecałam sobie skomentować wszystko od początku, więc niebawem zobaczysz mój komentarz pod następnymi rozdziałami :D.
Pozdrawiam,
Abigail
http://hogwart-z-tamtych-lat.blogspot.com/
Dziękuję Ci bardzo! Jestem bardzo szczęśliwa, że mam tak miłych czytelników! Co do twojego pytania o Lily, to właśnie taki miałam zamiar. :) Jeszce raz wielkie dzięki. :D
Usuń